Fragment rozmowy z Mirosławem Piórkiem, przewodniczącym Rady Krajowej Sekcji Przemysłu Okrętowego i przewodniczącym Międzyzakładowej Organizacji NSZZ „Solidarność” Gdańskiej Stoczni „Remontowa”, która w całości znajdzie się w marcowym „Magazynie Solidarność”.
– Gość i stoczniowiec, każdy, kto wejdzie do siedziby NSZZ „Solidarność” w Gdańskiej Stoczni „Remontowa”, będzie zaskoczony, że tutaj „życie się toczy”, że o dowolnej porze są stoczniowcy – związkowcy: po pracy, przed zmianą lub w przerwie. Tak samo to dziwi, jak dzisiejszy obrazek uśmiechniętych dziewcząt w stoczniowych niebieskich drelichach i kaskach…
– Przecież nie będziemy do siebie pisali maili. Rozmawiamy ze sobą otwarcie. Drzwi do naszego związku są otwarte. Przychodzą ludzie po wsparcie, po prostu porozmawiać i dowiedzieć się, co się dzieje w zakładzie. Nie jesteśmy od gadania, tutaj nie prowadzimy psychoanalizy (śmiech), zatem ludzie przychodzą ze swoimi problemami. Ostatnio po ubezpieczenie zdrowotne…
– Do związku zawodowego?
– Tak, otóż Komisja Międzyzakładowa NSZZ „Solidarność” Stoczni „Remontowa” od 1 kwietnia tego roku w pełni „zafunduje” ze składek związkowych ubezpieczenie zdrowotne dla swoich członków. Będzie uruchomiony pakiet zdrowotny, realizowany przez jedno z towarzystw ubezpieczeniowych. Daje to dostęp do specjalistów w ciągu najwyżej pięciu dni roboczych, a do pediatry i internisty – maksymalnie do dwóch dni. W pakiecie jest 26 rodzajów konsultacji specjalistycznych bez skierowania oraz badania diagnostyczne. Ludzie mogą też skorzystać ze zdalnych porad medycznych siedem dni w tygodniu. Nic dziwnego, że u nas jest tłoczno, bo objęci ubezpieczeniową ochroną będą wszyscy członkowie – do 69 roku życia – NSZZ „Solidarność” Stoczni „Remontowa”. Także ich partnerzy życiowi i dzieci mają taką możliwość za dodatkową składkę. Nowi pracownicy powinni wypełnić deklarację przystąpienia do „Solidarności”.
– Gdańska Stocznia „Remontowa”, największa polska stocznia remontowa, lider Grupy „Remontowa”, zajmuje spory obszar, a związkowców jest spora rzesza. Za organizacją jest proces wyborczy. Wybory przebiegły sprawnie?
– Zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie wyborów w trybie poza zebraniem, z urną. Mamy w organizacji 25 okręgów wyborczych. Nie jest tak, że okręg to stoczniowy wydział. Niektóre wydziały są umieszczone w kilku halach. Tak jest na „siłowni”, tak jest na „rurowni”. Stąd te okręgi. Nasze komisje wyborcze muszą mieć kontakt z ludźmi. Wybory to duże przedsięwzięcie, a my jesteśmy organizacją międzyzakładową. By ułatwić procedurę wyborów i nie odrywać ludzi od ich czasu wolnego, postanowiliśmy zdecydować się na wybory w procedurze z urną. Trzeba było poinformować związkowców z każdej jednostki organizacyjnej o wyborach, zasadach wyborczych oraz kalendarium wyborczym. Zorganizowaliśmy pisemne zgłoszenia kandydatów na funkcje związkowe i sporządziliśmy listy kandydatów. W kampanii wywiesiliśmy listy na tablicach informacyjnych. Procedura jest skomplikowana. Sporo czasu zabiera sporządzenie kart do głosowania. Kolejność na kartach do głosowania musi być alfabetyczna.
– Odbywa się ważne wydarzenie w każdym z regionów Związku…
– Po pięciu latach mamy wybory. Musimy tymi wyborami żyć. W naszej organizacji międzyzakładowej mamy, od początku mijającej kadencji, 600 nowych członków. To w większości młodzi ludzie. Na naszym WZD 30 procent delegatów było pierwszy raz, na 154. Nie zmarnujmy tego potencjału młodości. Odeszło od nas 40 osób, większość poszła na emeryturę. 600 stoczniowców nie przyszło do nas z sentymentu, nie mają za sobą związkowej walki z roku 1980, 1981 czy z 1988 roku. Oni chcą mieć pomocny i nowoczesny związek zawodowy.
– Wracają, nawet z Norwegii…
– Otóż to. Zastanawiam się, jak ich nie zniechęcić. Rozmawiamy o wyborach, to powiem, że chciałbym uproszczenia procedur. Oszczędzi to nam sporo czasu. Przy głosowaniu nad sprawami personalnymi może być tajne głosowanie. Ludzie się znają. U nas okazało się, że była niemal jednomyślność. Ale gdybym nie przygotował wyborów, nie pracował nad nimi od połowy września ubiegłego roku, nie miałbym szans na ich przeprowadzenie. Nasza międzyzakładowa organizacja jest duża. Są takie organizacje, w których jest 180 osób pracujących na trzy zmiany, a kworum na zebraniu musi być. Zależało nam, by powstały komisje oddziałowe reprezentatywne. I tak się stało, gdyż frekwencja dopisała na poziomie 80–90 procent. Liderowi związku musi zależeć, aby komisja została wybrana sprawnie i reprezentatywnie. Delegaci zostali wyłonieni i „walne” (WZD) odbyliśmy 14 lutego br. Wybraliśmy też naszych delegatów na „sekcję”. 22 lutego odbyło się spotkanie nowej Komisji Międzyzakładowej. Napędzajmy nasz motor, by ponad 30 tysięcy członków „Solidarności” w Regionie żyło tymi wyborami.
Rozmawiał Artur S. Górski
(fot.ASG)
https://solidarnosc.gda.pl