Warunki wykonywania pracy powinny być jasno zdefiniowane i przewidywalne
Zbliżają się rozstrzygnięcia w sprawie nowej dyrektywy UE – dotyczącej przejrzystych i przewidywalnych warunków pracy. Jej ostateczna wersja powinna niedługo zostać uzgodniona w ramach tzw. trialogu pomiędzy Komisją Europejską a Parlamentem Europejskim i państwami członkowskimi.
Projekt dyrektywy został przedstawiony 21 grudnia 2017 r. przez Komisję Europejską jako element wdrażania Europejskiego filaru praw socjalnych. Miała to być odpowiedź na zjawisko pojawiania się na rynku pracy coraz większej liczby osób zatrudnionych w bardzo elastycznych formach bez jednoznacznie określonych warunków pracy, a także na rozmywanie się pojęcia pracownika – widać to na przykładzie osób zatrudnionych poprzez platformy internetowe. W pierwotnym projekcie Komisja Europejska proponowała, aby dyrektywa zawierała unijną definicję pracownika oraz informacje które pracodawca winien takiej osobie przekazać w związku z wykonywaniem pracy.
Dyrektywa określała także po raz pierwszy minimalny unijny standard dotyczący maksymalnego trwania umowy na okres próbny, czy też wprowadzała ograniczenia możliwości konstruowania umów przy których pracownik nie wie ile de facto pracy zostanie mu przez pracodawcę zlecone (takich jak tzw. zero hours contract w Wielkiej Brytanii). Propozycja spotkała się z natychmiastową negatywną reakcją środowisk biznesowych. Unijna konfederacja pracodawców BusinessEurope zarzuciła wręcz, że narusza to zasady pomocniczości i proporcjonalności. Natomiast związki zawodowe przyjęły tę inicjatywę zdecydowanie pozytywnie.
-Pracodawcy zwrócili się do EKZZ z propozycją rozpoczęcia negocjacji w tej sprawie – mówi Sławomir Adamczyk, reprezentujący polskie organizacje związkowe w unijnym Komitecie Dialogu Społecznego. – Ale można było się obawiać, że był to wybieg taktyczny w celu takiego rozciągnięcia w czasie całego procesu, by dyrektywą nie zdążył się już zająć obecny skład Parlamentu. Takiego ryzyka nie można było podjąć.
21 czerwca 2018 r. Rada UE ustaliła wspólne stanowisko państw członkowskich, które było bazą do dalszych negocjacji z Parlamentem Europejskim. Po jego przyjęciu przedstawiciel Prezydencji Bułgarskiej – Biser Petkov, Minister Pracy i Polityki Społecznej Bułgarii- komentował: Nowe sposoby pracy mogą przynieść wiele korzyści zarówno pracownikom, jak i gospodarce. Musimy jednak upewnić się, że jesteśmy w stanie rozwiązać wszelkie problemy, które mogą się pojawić. Niniejszy projekt dyrektywy określa szereg minimalnych praw dla pracowników w ramach reagowania na wyzwania związane z tymi nowymi formami zatrudnienia.
Parlament Europejski przyjął stanowisko dotyczący dyrektywy 26 października 2018 r., natomiast 11 listopada 2018 r. odbyło się finalne plenarne głosowanie. 398 (64%) europarlamentarzystów głosowało za, a 208 (34%) – przeciwko.
– Meandry procesu legislacyjnego w odniesieniu do tej dyrektyw są o tyle interesujące, że widać jak na dłoni sceptycyzm sporej części polityków co do idei budowania wspólnych, unijnych standardów w zakresie prawa pracy – komentuje Barbara Surdykowska z Biura Eksperckiego KK. – Trzeba tylko ubolewać, że sceptycyzm ten podziela większość polskich europarlamentarzystów, niestety także tych działających kiedyś w naszym związku – dodaje ekspertka.
Przeciwko dyrektywie głosowali m.in. Jerzy Buzek i Anna Fotyga, a więc europarlamentarzyści związani kiedyś z NSZZ Solidarność. Inna sprawa że głosowali zgodnie z wytycznymi swoich grup politycznych (EPP i ECR) Za dyrektywą głosowali polscy europarlamentarzyści z grupy S&D.
Strona korzysta z plików cookie. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookie w Twojej przeglądarce. Więcej o Polityce Plików Cookie